
Emmet
– Ivet, Ivet, Ivet, gdzie podziewa się twój mąż? – Prowadzę pijaną kobietę do swojego biura. Ta uwiesza się na mojej szyi, a jej dłoń błądzi pod moją koszulą. Nawet w takim stanie myśli tylko o tym, aby dobrać się do moich spodni.
– Dobłe wieszzz – bełkocze. Przesuwam ją na drugie ramię i przykładam kartę magnetyczną do czytnika. Gdy drzwi się otwierają, dostrzegam Vincenta siedzącego za biurkiem i wklepującego coś do komputera. Zerka na mnie i kręci głową z niesmakiem wymalowanym na twarzy. Wprowadzam zataczającą się Ivet do gabinetu i pomagam jej usiąść na sofie. Jak tylko jej tyłek klapie głośno na miejscu, zaraz zaczyna dobierać się do mojego rozporka.
– Ivet – syczę, ale ona nie poddaje się. Próbuję złapać ją za obie dłonie i odciągnąć, ale jak na pijaną kobietę jest wyjątkowo sprawna i szybka. Słyszę parsknięcie Vina, który kątem oka obserwuje moje zmagania.
– Łiem, że masz na mnieee oszotee. – Wyciąga mojego fiuta i od razu wciąga go do buzi. Wyrywa mi się jęk i puszczam jej dłoń. Poddaję się, bo potrzebuję spuścić napięcie. Jestem twardy od dłuższego czasu, ale to nie zasługa Ivet. Przymykam oczy, a moje myśli od razu uciekają do szmaragdowych oczu Mei i jej zadziornego spojrzenia. Kurwa! Czuję, jak Ivet zasysa się, a jej dłoń mocno obejmuje trzon mojego kutasa. Wyobrażam sobie, że to Mei przede mną klęczy. Chwytam Ivet za włosy, a ona mruczy.
– Kurwa! – Wypycham biodra, gdy tylko w mojej głowie wyostrza się obraz ust kobiety dookoła mojego fiuta. Ten widok tak mnie nakręca, że zaczynam poruszać się szybciej, pieprząc ostro usta Ivet. Zaciskam dłoń na jej włosach i czuję, jak odbijam się od jej gardła. Ta krztusi się, ale nie wyrywa. Wbija paznokcie w moje uda, a ja napieram jeszcze mocniej. W końcu z jękiem dochodzę i odpływam na kilka sekund. Gdy tylko odzyskuję równowagę, puszczam jej głowę, a ta zlizuje resztki spermy z czubka mojego penisa. Widzę, jak się kręci, bo jest gotowa na więcej. Po to tutaj przyszła, po to zawsze przychodzi. Odsuwam się od niej. – Vin się tobą zajmie, ja jestem zmęczony. – Wskazuję na chłopaka siedzącego za biurkiem.
Ten się krzywi w moim kierunku, ale zmienia wyraz twarzy, gdy Ivet spogląda na niego. Kobieta wstaje i myśląc, że porusza się zmysłowo, podchodzi do Vina. Kręcę głową i chowam fiuta w spodnie. Siadam na sofie i wyciągam nogi przed siebie, kładąc je na stoliku. Mój brat za nią nie przepada, bo potrafi być upierdliwa i jak raz się do kogoś przyssie, to potem trudno się od nie wyrwać, ale Vin zna dobrze naszą sytuację. Wie, że mąż Ivet inwestuje masę kasy w klub, a pieniądze są potrzebne do spłacenia starych długów. Dopóki nie wyjdziemy na prostą, muszę obsługiwać klientki i zadbać o interesy.
Do gabinetu wchodzi Ann, manager Realisation, i z niesmakiem patrzy na Vina posuwającego przy moim biurku Ivet. Kobieta wije się pod nim i jęczy, a ten krzywiąc się, wchodzi w nią raz za razem, klepiąc ja ostro po tyłku.
– Czy oni musza robić to tutaj? – syczy Ann, rzucając na stół faktury z zamówieniami.
– Vin wyświadcza mi przysługę – odpowiadam i podnoszę się, aby przejrzeć dokumenty.
– Co się stało, że nie masz ochoty na seks? – Ann siada obok mnie i zakłada nogę na nogę. Ma na sobie obcisłą skórzaną spódnicę i do tego jasny top. Ma cholernie zgrabne nogi. Kilka razy przespaliśmy się ze sobą, ale potem oboje uznaliśmy, że lepiej nam się razem pracuje niż pieprzy, więc pozostaliśmy przyjaciółmi. Jest jedną z niewielu osób, którym w stu procentach ufam.
– Obciągnęła mi i na dziś mi to wystarczy – odpowiadam, otwierając zmrożone piwo.
– A już myślałam, że to ma coś wspólnego z tą brunetką przy barze. – Zerka na mnie z uniesionymi brwiami. Słyszymy głośny jęk Ivet, a potem kilka przekleństw Vina. Ann przewraca oczami.
– To znajoma Sandry – wyjaśniam bez entuzjazmu. Nie chcę, aby Ann wyczuła, że Mei zrobiła na mnie większe wrażenie, niż potrafię się do tego przyznać.
– Tak, wiem. Zarezerwowała dla niej lożę, ale ona wolała siedzieć przy barze. Nie wyglądała na zachwyconą i z tego, co widziałam, nawet tobie nie udało jej się rozchmurzyć – mówi, nalewając sobie soku pomarańczowego. Ann miała kiedyś problemy z mężem alkoholikiem i unika picia jak ognia. Co mnie bawi, bo pracuje w moim klubie, gdzie alkohol leje się strumieniami. Wzruszam ramionami.
– Widocznie mój urok osobisty nie jest już taki sam jak dawniej – odpowiadam, gdy dołącza do nas Vin po tym, jak wręcz wypchnął za drzwi Ivet. Siada wygodnie w fotelu i mierzy mnie morderczym wzrokiem. Częstuję go piwem.
– Nie znoszę tej kobiety – syczy. – Fiut mnie boli, bo nawet mi przy niej nie staje – skarży się.
– Może powinieneś zacząć brać jakieś wspomagacze – drażni się z nim Ann. Ten rzuca jej wściekłe spojrzenie.
– Jej mąż organizuje tutaj co miesiąc bankiety i płaci sporo kasy. Wytrzymaj jeszcze trochę – proszę go. Vin odchyla głowę i wypuszcza głośno powietrze.
– Kurwa, nie rozumiem, dlaczego nie możesz poprosić o pożyczkę Michela lub Daniela. – Wraca do tego za każdym razem, gdy jest sfrustrowany.
– Bo to mój problem, nie ich – syczę. Wałkowanie tego tematu za każdym razem, gdy ma gorszy dzień, zaczyna mnie irytować.
– Twój ojciec nie żyje. To nie są twoje długi – wyrzuca z siebie.
– Kurwa, Vin. Dobrze wiesz, że mój stary zadłużył się u dilerów narkotykowych, albo spłacę jego długi, albo będę musiał ich wpuścić do klubu. – Powtarzam się już po raz kolejny, ale on i tak magluje dalej tę sprawę.
– Nawet cię, kurwa, nie wychowywał. Oddał cię do sierocińca. Nigdy się o ciebie nie upomniał, nigdy! – warczy, po czym wstaje, bierze ze stołu papierosy i wychodzi na taras. Zawsze gdy wspominamy dzieciństwo, denerwuje się i musi zapalić. Ann siedzi wpatrzona w stół. Wiem, że myśli podobnie jak Vin i chciałaby, abym wyznał wszystko Michaelowi i Danielowi, ale ja nie mogę obciążać najlepszych przyjaciół swoją przeszłością. Pomogli mi już wystarczająco dużo i tym razem sam muszę rozwiązać swoje problemy.

Nazywam się Mei Black. Jestem pewną siebie, silną i dojrzałą kobietą. Wiem, czego pragnę od życia. Mam pracę, którą uwielbiam, przyjaciół, hobby. Nad życie kocham mojego sześcioletniego syna i pomimo tego, że już nie jestem mężatką, pozostaję w dobrych stosunkach z jego ojcem.
Nigdy nie wierzyłam w romantyczną miłość.
Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego jak zatracenie się w drugiej osobie i nigdy żaden z mężczyzn nie wywołał we mnie takiego pożądania, żeby przestać myśleć i poddać się wewnętrznym instynktom.
Moja miłość do Simona była „stabilna". To przystojny, cholernie dobry księgowy, z którym przyjaźniłam się od początku studiów, a który w dodatku okazał się wspaniałym ojcem. Nigdy jednak nie byłam w nim zakochana, nigdy nie miałam motylków w brzuchu, nigdy nie usychałam z tęsknoty za nim. Nic dziwnego, że w końcu nasze drogi zaczęły się rozchodzić, ale mimo to udało nam się pozostać przyjaciółmi. Chociaż Simon przeżył to rozstanie bardziej ode mnie, ma już nową rodzinę i myślę, że odnalazł w tym związku to, czego nie było pomiędzy nami.
A co ze mną?
Właśnie spędzam dwa tygodnie w Lago Vista, gdzie przyjaciółka mojej ciotki próbuje mnie wyswatać.
Czy mi się to podoba?
Absolutnie nie!
Czy jestem gotowa na nową relację?
Tego jeszcze nie wiem.
Czy jest szansa na to, że ktoś ociepli moje oziębłe serce?
Jeszcze dwa dni temu powiedziałabym, że w żadnym wypadku, ale... dwaj mężczyźni w jakiś sposób poruszyli coś we mnie. Jeszcze nie wiem dokładnie, co to jest, ale pierwszy raz w życiu poczułam coś więcej...
Projekt okładki: Justyna Sieprawska
Redakcja i korekta: Ludka Skrzydlewska
Kolejne rozdziały ukazują się w każdą sobotę na wattpad.
Powieść z serii Lago Vista ukazuje się w dwóch częściach.
Główna bohaterka podjęła dwie różne decyzje i obie zaprowadziły ją ku innemu mężczyźnie.