
Emmet
Słyszę natrętne wibrowanie przy uchu. Otwieram oczy i zerkam na zegarek. Jedenasta. Kurwa! Dopiero dwadzieścia minut temu położyłem się spać. Sięgam po iPhone’a. Nina?
– Halo? – rzucam groźnie. Ta dziewczyna potrafi dzwonić z każdą bzdurą. Gdyby nie to, że jest bratanicą Ann, już dawno bym z niej zrezygnował.
– Nie mogę znaleźć Erniego – słyszę jej zapłakany, drżący głos. Wyrywam się z łóżka, czując lodowaty dreszcz oblewający moje ciało.
– Jak to, kurwa, nie możesz znaleźć Erniego?! – grzmię i trzymając telefon w jednej dłoni, drugą szukam spodni. Nina szlocha do słuchawki, co wzbudza we mnie jeszcze większą irytację.
– Był przy basenie, a potem zniknął – duka. Wciągam T-shirt i zakładam adidasy.
– Jakim, kurwa, sposobem mógł się oddalić na twoich oczach? – Zbieram kluczyki ze stolika i wybiegam do garażu.
– Ja tylko sprawdzałam coś w telefonie – szepcze.
Wyłączam się. Ja pierdole! Dlaczego nie mogę trafić na odpowiedzialną niańkę!?, wyrzucam sobie w duchu. Trzeba było nie pieprzyć się z poprzednimi, słyszę w odpowiedzi swój wewnętrzny głos. Wsiadam do mustanga i z piskiem opon wyjeżdżam spod domu. Nina zazwyczaj przedpołudnie spędza z Ernim nad basenem w Sun City lub na plaży. Młody zna hotel jak własną kieszeń, nie mógłby się tam zgubić. Nie oddaliłby się też z nikim obcym. Musi gdzieś tam być. Wciskam gaz do dechy. Odpycham od siebie najgorsze scenariusze. Wprawdzie spłacam długi ojca, ale jego wierzyciele nie mają pojęcia o moim synu. Niewiele osób o nim wie, bo przez długi czas był hospitalizowany. Chociaż nienawidzę tego określenia. Po prostu był na badaniach, bo nie mówi. Żaden cholerny lekarz nie potrafi stwierdzić przyczyny tego, że mój syn nie wypowiedział jeszcze żadnego słowa, a ma już cztery lata.
Spoglądam na zegarek. Minęło dziesięć minut od czasu rozmowy z Niną. Powinni już coś wiedzieć. Zerkam na telefon, ale nie mam żadnej wiadomości. Podjeżdżam pod hotel, szybko wyskakuję z auta, rzucam kluczyki parkingowemu i wbiegam do holu. Nina stoi zapłakana przy recepcji.
– Bruno, wiesz, gdzie on mógł pójść? – Patrzę na mężczyznę, starając się unikać spojrzenia na Ninę. Nie wiem, czy byłbym w stanie się powstrzymać przed powiedzeniem jej czegoś, co popamiętałaby do końca życia. Kurwa! Jak mogła zgubić mojego syna!
– Próbuję dodzwonić się do Finna. Był tutaj przede mną. Być może Erni z nim rozmawiał. – wyjaśnia Bruno, a ja przytakuję głową i zerkam w stronę basenu, gdzie zazwyczaj bawił się młody. Doskonale wiem, że Erni nie rozmawiał z Finnem, co najwyżej pokazywał palcem, co zamierza zrobić.
– Gdzie go ostatni raz widziałaś? – pytam, ruszając w stronę rozłożonego koca przy basenie. Samochody dalej są porozkładane, a plecak leży obok. Rozglądam się uważnie. Nie ma McQueena i tego nowego autka, które wczoraj mu kupiłem. Porozumiewanie się z Ernim nie jest łatwe. To, że nie odzywa się do nikogo, powoduje, że nie zawsze wiem, czego w danym momencie potrzebuje. Wskazywanie palcem zdaje się działać tylko wtedy, gdy ma mi coś pokazać, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów. Próbowaliśmy nauczyć się języka migowego, jednak młody jest niecierpliwy i uparty, jak coś mu się nie podoba, to nic nie jest w stanie go przekonać do zmiany zdania. Być może jest w tym trochę mojej winy, bo mu często ulegam, ale mamy tylko siebie i nie chcę, aby Erni odczuwał bark matki. Nie chcę, aby miał w głowie ten sam burdel, który ja miałem w jego wieku. – Mówił ci coś? Rozmawiał z kimś? – dopytuję Ninę, która stoi w jednym miejscu i podciąga nosem. Przecieram twarz dłońmi. Kurwa! Nie spałem od dwudziestu czterech godzin. Zerkam jeszcze raz dookoła. Nic nie wskazuje na porwanie.
– Wczoraj bawił się z jedną kobietą – odzywa się dziewczyna.
– Z jaką kobietą? Z kelnerką? Z ratowniczką? – Muszę wyciągnąć z niej jak najwięcej. Czuję, jak wewnątrz krew mnie zalewa. Jak, kurwa, mogła pozwolić bawić się czterolatkowi z obcą babą! I co ona wtedy robiła? Dlaczego bawił się z kimś obcym?!
– Podobno tutaj mieszka. – Nina wzrusza ramionami i co chwilę zerka na telefon.
– Skup się, kurwa! – grzmię tak głośno, że aż podskakuje, a zaraz potem zaczyna płakać.
– Przepraszam, ona nie sprawiała wrażenia złej osoby. – Kurwa mać! Porywacze nigdy nie sprawiają takiego wrażenia! – Mówiła, że mieszka w tym hotelu – dodaje.
– Jak wyglądała? – dopytuję, bo może być to jedyny trop. Nina wzrusza ramionami.
– Ma długie, czarne lokowane włosy, była w sukience, jest dość gruba… – Ruszam do recepcji.
– Bruno! – On dalej wisi na telefonie. – Erni wczoraj bawił się z kimś przy basenie, czy były wtedy jakieś zajęcia? – Mężczyzna zaprzecza.
– Ta kobieta zna się z panią Sandrą – słyszę Ninę za plecami. Unoszę brwi i nagle mi coś świata.
– W którym pokoju mieszka Mei? – Bruno krzywi się. Wiem, że nie poda mi numeru apartamentu.
– Zadzwonię do niej i zapytam o Erniego. – Przytakuję z wdzięcznością i czekamy, ale Mei nie odbiera.
– Podaj mi chociaż piętro. – Robię zdecydowaną minę. Mogę pukać do każdych drzwi na każdym piętrze, o ile pozwoli mi to odnaleźć syna.
– Trzecie. – Dziękuję mu kiwnięciem głowy i biegnę do wind.
Jak na złość wszystkie są na górnych kondygnacjach, wybieram zatem klatkę schodową i wbiegam po dwa stopnie. Gdy jestem w połowie trzeciego piętra, słyszę głosy Mei i Erniego. Przystaję, a na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka. Słyszę go! Słyszę głos mojego synka! Pierwszy raz w życiu!
– Powiedziałeś swojej opiekunce, że idziesz po mnie? – pyta go Mei.
– Mówiłem Finnowi – odpowiada Erni, a ja osuwam się po ścianie i kucam, chowając twarz w dłoniach.
Mój syn mówi! Rozmawia z nią! Wypuszczam drżące powietrze przez usta.
– Mam coś dla ciebie – słyszę entuzjazm w głosie młodego. Moje serce przyspiesza. To jest najpiękniejszy dźwięk, jaki w życiu słyszałem. Erni mówi i to całymi zdaniami. Czuję łzy pod powiekami.
– O! Sally. – W głosie Mei słychać autentyczną radość. – Myślałam, że nie bawisz się autami-dziewczynami? – zagaduje go prowokująco, a na moich ustach pojawia się uśmiech.
– Ty jestes dziewcynom i musis mieć auto dziewcyne – mój syn wyjaśnia z powagą w głosie.
– Skąd ją masz? – podpytuje go Mei.
– Tata mi kupił – odpowiada radośnie, a potem ścisza głos, tak, że muszę wytężać słuch, aby go usłyszeć. – Nie mówilem mu, ze to dla ciebie.
– A dlaczego mu nie powiedziałeś? – Głos Mei też brzmi konspiracyjnie. Szczerzę się do siebie jak idiota, pomimo tego, że nie słyszę odpowiedzi Erniego. Mój syn mówi! Tylko te słowa rozbrzmiewają w mojej głowie. – Może pójdziemy nad basen się pobawić, a potem namówimy twoją nianię na dobry obiad? – proponuje mu Mei.
– Tak. Lubię kurcaka z ziemniakami – słyszę, jak oboje wstają. Zgaduję, że siedzieli na schodach. Ja też się podnoszę i czekam. Nie wiem, czy będą schodzić, czy wrócą na korytarz i zjadą windą. Gdy słyszę, jak pokonują kolejne stopnie, moje serce zaczyna bić w szaleńczym tempie. Czy Erni odezwie się do mnie? Czy rozmawia tylko z Mei? Zauważają mnie. Mei sprawia wrażenie zmieszanej, a mój syn zbiega do mnie po schodach.
– Tata! – krzyczy i wpada prosto w moje ramiona. Tulę go z całych sił i staram się nie rozryczeć.
– Powiedz to jeszcze raz – szepczę do niego, starając się, aby mój głos się nie załamał.
– Tata, mogę pobawic się z Mei psy basenie? – pyta z taką naturalnością, a ja mogę tylko przytaknąć, bo nie potrafię wyksztusić z siebie ani słowa. Przytulam go jeszcze raz i zerkam na Mei.
– Dziękuję – mówię to samymi ustami. Ona się uśmiecha, ale widzę, że jest nieco zdezorientowana. Podchodzi do nas niepewnie.
– Erni powiedział, że Finn z recepcji wiedział, iż idzie po mnie – wyjaśnia poważnym tonem. Spoglądam na mojego syna, a on wpatruje się we mnie. Nie wiem, czy dostrzega moje zaszklone oczy, ale kładzie swoją małą rączkę na moim policzku i uśmiecha się. A ja nie potrafię się na niego gniewać, odpowiadam więc:
– Tak, tylko że Finn skończył pracę, nim zdążył komukolwiek powiedzieć, gdzie idzie Erni, a Nina nie zauważyła, że odszedłeś. – Pstrykam go palcem po nosie, a on chichocze.
– Przepraszam – odzywa się zdenerwowana Mei. – Mogłam zaraz z nim zejść na dół. Na pewno bardzo się zdenerwowałeś. – Jej głoś drży. – Nie wyobrażam sobie, gdyby mój syn tak zniknął, chyba wpadłabym w…
– Już wszystko dobrze – przerywam jej. – Znalazłem was i to jest najważniejsze – wyjaśniam i widzę, jak Mei oddycha z ulgą. Oboje spoglądamy na Erniego, który bawi się McQueenem. Zerka spod swoich gęstych, czarnych rzęs to na mnie, to na Mei. Widzę kątem oka, że ona się do niego uśmiecha i wskazuje na auto, które dostała w prezencie od mojego syna.
– Choc się pobawic z nami – proponuje mi, a w jego oczach widzę wymalowaną nadzieję. Uśmiecham się i całuję Erniego w policzek.
– No dobrze, prowadź. – Stawiam go na nogach i pozwalam, aby poszedł przodem. Razem z Mei ruszamy za nim.
Erni schodząc po kolejnych stopniach, cały czas ogląda się za nami i nas popędza. Nie mam pojęcia, co się stało, że zaczął mówić, ale teraz sprawia wrażenie, jakby bawił się swoim głosem. Gdy wychodzimy od strony basenu, podbiega do nas Nina i przytula młodego. Nie sprawia on wrażenia zadowolonego, skupiony jest na swoim celu – dotrzeć do miejsca zabawy i rozpocząć samochodowe wyścigi. Odrywam się od obserwacji mojego dziecka i zwracam do Mei.
– Muszę iść do recepcji powiadomić, że Erni się znalazł – mówię.
Ona przytakuje i nic nie mówiąc, podąża za moim synem, który się do niej szczerzy, siedząc już na kocu. Przez moment im się przyglądam. Mój syn instruuje Mei, gdzie ma usiąść i co ma zrobić. Nie widzę stąd, czy coś do niej mówi, ale dostrzegam entuzjazm i radość w jego zachowaniu. Tak właśnie powinna wyglądać rodzina, odzywa się mój wewnętrzny głos. Wzrok ucieka mi do Mei. Ta kobieta cały czas robi na mnie wrażenie, pobudza coś, o czym dawano zapomniałem albo czego nigdy nie doświadczyłem. Przed moimi oczami pojawia się Nina. Moja radość ustępuje złości. Przypominam sobie jej reakcję na powrót Erniego i wiem, że on nie odezwał się do niej słowem. Wskazuję jej hol i podążamy razem do recepcji. To jest ostatni dzień jej pracy dla mnie. Nie dopuszczę już nigdy, aby zajmowała się moim dzieckiem. Muszę tylko wymyślić coś, aby zatrzymać przy sobie Mei. Przy sobie?! Czy to ja pomyślałem? Potrząsam głową. Nie! Chodzi mi o Erniego! Ja się nie pakuję w żadne związki. W każdym razie nie mam takiego zamiaru.
